gdy wierszem świeżym uderzam w poranek nie musze myć po sobie szklanek
Przeglądam antologię opowieści rysunkowych Relax, wydaną przez Egmont. To jak kapsuła czasu, która przypomina dawne chwile. Z każdą planszą wspomnienia odżywają na nowo, przez chwilę szare obrazy wypełniają się kolorami.
To wielkie szczęście móc spotkać niezwykle utalentowanych młodych ludzi, na początku ich kariery i stwierdzić, że są cudownie normalni. Tak jest w tym przypadku. Josef Salvat skradł nasze serca.
To wielkie szczęście móc spotkać niezwykle utalentowanych młodych ludzi, na początku ich kariery i stwierdzić, że są cudownie normalni. Tak jest w tym przypadku. Seafret skradli nasze serca.
Od najmłodszych lat interesowałem się historią. Wszystko zaczęło się od książek. To nie zawsze były dzieła naukowe, raczej częściej taka historyczna beletrystyka, książki przygodowe. Wciągały mnie w barwny świat wydarzeń sprzed wieków, pozwalały poznawać naszą przeszłość.
– Dlaczego chciałeś pracować w radio? – Słyszę ten głos, ale nie wiem kto pyta. – Dlaczego?
– Coś za spokojnie jest – mówi Misiek spokojnie. Spokojnie. W końcu wczoraj umówiliśmy się, że dziś wyjątkowo będzie spokojnie. Nie drzemy się na siebie, nie warczymy. Po prostu spokojnie… Bierzemy wszystko na klatę, ale spokojnie.
Pawła poznałem na kanapach Prezesa, jeszcze w czasie pierwszych zebrań. Tego naszego twórczego zalegania i prężenia się, w oparach swobodnej dyskusji. Niewysoki, pyskaty gówniarz. Wszędzie go było pełno. Trochę podobny do mnie. Miałem wrażenie, że nadmiar nieśmiałości, w obcym środowisku próbuje przekuć w wygadany oręż. Skąd ja to znam.
Do Jarocina pojechaliśmy razem z Adą. Wielcy wysłannicy naszego, powoli raczkującego, z wielkim przytupem Radia Manhattan. Trzeba przekazać słuchaczom w Łodzi, co dzieje się w epicentrum muzycznej energii. Legendarne miejsce, pełne historycznych dźwięków, punków … i piwa.
Ekipę z Heliosa poznałem pewnego dnia w gabinecie naszego prezesa Tomka. Właśnie przelatywałem przez biuro, kiedy ich zobaczyłem. Wyglądali jak duet przeciwieństw, albo yin i yang polskiego, małego biznesu. Marek – roześmiany, ciągle gadający, w luźnej bluzie, dżinsach i czapeczce baseballowej.