Pozytywny dzień świra czyli RFP12 od kuchni

Najpierw kilka miesięcy przygotowań, a potem szast prast i po wszystkim. Ktoś powiedział, że to takie nasze radiowe Boże Narodzenie. Coś w tym jest. Długie przygotowania i chwila świętowania. Tylko zamiast karpia pizza :).

To już trzy lata mijają od czasu kiedy usiedliśmy i wykombinowaliśmy, aby zrobić taką urodzinową potańcówkę (a może kombinowaliśmy na stojąco?). Jednak nie tak, jak to się zazwyczaj dzieje w przypadku firmowych eventów. Zjazd różnej maści mniej lub bardziej zorientowanych VIP-uff, zainteresowanych wódą i żarciem. Zróbmy imprezę dla tych, którzy na co dzień decydują o sukcesie radia. Dla tych, którzy nim żyją.

Zaczynaliśmy minimalistycznie w klubie M25 – takie przetarcie i próba, jak wszystko wyjdzie. Wyszło nadspodziewanie dobrze, co było zasługą ekipy słuchaczy, która pojawiła się w klubie.

Czas leci i trzecie spotkanie już za nami. Drugie w Stodole.

Początkowo jest spokojnie. Na kilkanaście tygodni przed … planujemy, umawiamy, zamawiamy. Dopiero gdzieś na tydzień przed godziną „W” Misiek, który normalnie rzuca palenie, wypala paczkę dziennie. U mnie pojawiają się zwyczajowe objawy związane z przyśpieszoną perystaltyką. Czy wszystko będzie ok? Jak wniesiemy pizze? Ile piwa? A jak zabraknie? No jak zabraknie skoro nie zabraknie. Takie normalne auto-dręczenie przed imprezowe. Nawet Pegaz wydaje się być pobudzony, Kondziu narzeka na życie jakoś mniej, a Kamil obserwuje wszystko ze stoickim spokojem.

Wtorek … zaczyna się. Szybka kąpiel, spakowanie ciuchów i do radia.

Czekamy na ekipę Turboweekend.

Trochę mnie nosi i nie mogę znaleźć sobie miejsca. Anna „Dobroć” próbuje jakoś tonować.

Wreszcie są. Siadamy, chwilę gadamy, po prostu poznajemy się. Jedziemy na czwarte piętro do studia. Próbujemy podłączyć klawisze. Hmm jest problem … zawsze muzycy przyjeżdżają z akustycznymi gitarami (Carpark North grało na iphonach). Lata oglądania z dziećmi Boba Budowniczego nie poszły jednak na marne. Biegnę do pokoju i targam komputerowe głośniki. Podłączamy je do klawiszy, a mikrofon wstawiamy między nie – rock’n’roll ! Działa. Efekt przechodzi nasze najśmielsze oczekiwania.

Wychodzimy ze studia. Majkel ma wejście ze słuchaczem.

Dzwoni Misiek – Jak tam? – Spoko spoko – Niech się tylko nie spóźnią na próbę. Misiek mówi, strach się nie zgodzić.

Nagle Silas robi się cały czerwony, jest mu nie dobrze i kręci się w głowie. Wychodzimy na zewnątrz, łapiemy w płuca również powietrze.

Cholera może to zatrucie, albo jakaś reakcja alergiczna? Silas mówi, że jadł tylko sałatkę w hotelu. Arletta, która opiekuję się zespołem, biegnie do apteki po wapno i tabletki przeciwalergiczne. Mija kilka minut i wygląda, że wszystko wraca do normy.

Anna zabiera ekipę do studia mikrofonowego, trzeba nagrać wywiad. Silas, Morten, Martin i Anders poddają się urokowi pytającej. Gadają, gadają i … gadają.
Dzwoni Misiek – Jak tam – Hmmm chyba się lekko spóźnią – Dlaczego – Silas miał jakieś zatrucie – No dobra, ale nie za długo.

Pokazuję Annie przez szybę znak, który jednoznacznie kończy wywiad. Biegiem do didżejki i gramy… ufff … I Forgot magicznie rozlewa się po radiowych falach.

Dalej już wszystko przebiega bez zakłóceń. Wpadamy do Stodoły. Kończy próbę niespodzianka, wchodzą Turboweekend. Ustawiają graty i grają Reflections On Chrome oraz On My Side. Jest dobrze, a nawet rewelacyjnie. Koniec. Na scenie instaluje się Luxtorpeda. Zdążę tylko przybić piątkę z Litzą i zawożę Turboweekend na obiad.

Co się stało, biłeś się? – pytam Mortena – Nie to zwykły jęczmień na oku.

Kilka paramedycznych porad i jedziemy przez zakorkowaną Warszawę na Krakowskie…

Jak to nie było Zamku? – Pytają – No nie było – odpowiadam – Wszystko wyrównano do zera, ale odbudowaliśmy – Wszystko? – No wszystko, jak widać … aaaaa … poza Pałacem Saskim … ale tu jest Grób Nieznanego Żołnierza…

zdjecie

Siadamy przy stole. Co zamówić? Jedziemy po polsku. Chleb ze smalcem i kiszone ogórki. W międzyczasie wjeżdża wielka rura wypełniona piwem. Trzy rodzaje pierogów pojawiają się na stole. Wokół tylko wzdychanie i mlaskanie. Nikt nie chce się skusić na tatara, chociaż tłumaczę, że to polskie sushi. No … to …. może … żurek w chlebie. Strzał w dziesiątkę! Dalej kaczka w jabłkach i kolejna rura z piwem. W przerwach Anders i Silas nadrabiają braki snu. Rozstajemy się – ekipa jedzie do hotelu, ja wracam do stodoły.

Zakładamy skrzydełka i czekamy. Ostatnie ustalenia i…. wchodzicie.

Pierwsze kontakty wzrokowe nieśmiałe, z obu stron … nie ma co ukrywać dla nas to taki sam stres, jak dla Was. O ooo pojawia się ktoś bardziej odważny, pierwsze cześć, dzień dobry. Przełamanie lodów. W wejściu staje wreszcie Tomek. Noooo …pierwszy znajomy awatar :). Dalej już jakoś leci Bestia, Agata, Piotrek, Magda, Monika, Anna , Magdy…. mam wrażenie, że świat się kręci, a setki rąk przekazują sobie energię fleszy.

Czas zaczynać. Jak zwykle zapomnieliśmy ustawić odsłuchy dla naszych mikrofonów. To oznacza, że niedługo przestaniemy mówić.

Początkowo jak zwykle, w co niektórzy nie wierzą, poczucie zakłopotania miesza się z tremą i radością. Dziura w mózgu … to cholerne światło tak świeci, na pewno o kimś zapomnę, ale jest Arek. Jak siły szybkiego reagowania wprowadza spokój i stabilizację na scenie

Pierwsza celna riposta Kondzia i wszystko zaczyna się toczyć swoim rytmem. Całkowicie rewelacyjne prezenty, rujnują nasz system sceniczny. Wszystko skrupulatnie chowamy na zapleczu, żeby jutro spokojnie zobaczyć, ale już wiemy że Grammmy Co Chcemmmy :).

Startujemy. Zapłon w Postaci Power Of Trinity odpalony, dzięki za rewelacyjne Where Is My Mind.

Niespodzianka wybucha na scenie niezwykle akustycznie. Po prostu Hey! W sumie niewiarygodne, że udało się nam to utrzymać w tajemnicy.

powerphoto-39

Turboweekend zamiata system za pomocą perkusji, klawiszy i basu. Do tego rewelacyjny wokal Silasa. Kiedy patrzę się na chłopaków, którzy przeszli dzisiaj swoje, zastanawiam się skąd czerpią energię. Trouble Is x 2 czego chcieć więcej. O matko vip-y chcą wyskoczyć z balkonu … czyli ekstaza w Stodole.

W międzyczasie próbuje dostać się pod scenę. Ale nie jestem w stanie. Jak odmówić uściskom, ciepłym słowom, prośbom. Znowu zatapiamy się w pikselach telefonów i aparatów. Czasem ktoś po prostu przybije piątkę i powie kilka dobrych słów. Szczecin, Łódź, Białystok, Gdańsk … miasta zaczynają się mieszać … cholera, że też chciało Ci się ruszyć dupsko w taką pogodę… nie mogło mnie tu nie być… Po takim wyznaniu zaczynam unosić się nad ziemią.

Lecę na pierwsze piętro … ilość esemesów od znajomych – no co ty nie przywitasz się, mam ochotę ucałować twoją mordę, olewasz nas – nie pozwala spokojnie lewitować na paterze.

Może się napijemy … za chwilę … kończą grać … wracam pod scenę.

Najpopularniejsze słowa wieczoru – zaraz , za chwilę, wrócę, będę tu, za moment …

Turboweekend kończy … jeszcze fota … rewelacja … gadamy ze sceny, Pegaz mega pobudzony, no nie poznaję kolegi 🙂 … i wybucha z siłą Luxtorpeda. Kiedy patrzę na Litze wierzę, że kartka z kalendarza jest po prostu kartką. Urodziny to po prostu matematyka, a życie wypełniamy sami swoją energią.

Moje wspomnienia z każdego RFP to po prostu po-klatkowy system wrażeń. Mija czas, a obrazy, gesty i emocje ciągle zostają w mojej wyobraźni. Spotkania, słowa, chwile mają swoje znaczenie. Koluszki spotykają Irenę. Dopiero około 3.00 w nocy zdaję sobie sprawę, że po prostu bolą mnie nogi. Siadamy z Miśkiem i siedzimy czekając na zamknięcie Stodoły. Trzeba ogarnąć przestrzeń, podziękować zaspanym VIP-om, sprawdzić czy wszystko Yes? Yes!

Wracamy do domu… jak położyć się spać… kiedy emocje ciągle we krwi…

zdjecie3_snapseed

ps.

specjalne podziękowania dla Miśka, że to wszystko ogarnia
specjalne podziękowania dla zespołow, że chca być z nami i Wami
specjalne podziękowania dla aniołków, że ze mną wytrzymują … podziwiam 🙂
(to nie jest płatna reklama, tylko od serca) specjalne podziękowania dla HOOPa, za to, że w ciemno są Odkręceni na nas i sprawiają, że sny się spełniają
Marian – że pojadę cytatem z pokoju120 – w przyszłym roku Chemik ma być k….. wolny, a wody nie morze zabraknąć – przekaż prezesom :>
MP … ty już wiesz co …. chociaż i tak uwielbiam
i na koniec chociaż nie na końcu 🙂 … Ludzie …dzięki Wam za te emocje, które sprawiają, że nawet jak się nie chce, to się chce!

ps2. ładniejsze zdjęcia – Marcin POWER Peła